Uwielbiam książki. Lubię w wolnej chwili wziąć jakąś o
ciekawej tematyce i zwyczajnie sobie poczytać. We wrześniu zeszłego roku,
zakupiłam troszkę większą ich partię. Dermatologia, kosmetologia, podologia,
aromaterapia… Wszystko to co mnie interesuje J
Wśród pozycji była jeszcze jedna „Diagnozowanie chorób z twarzy” Vistary
Haiduk, którą odzyskałam przedwczoraj, bo pożyczyłam ją najpierw szwagierce,
później cioci. Bardzo byłam jej ciekawa i nie zawiodłam się. Świetnie się ją
czyta. Zawiera dużo ciekawych informacji i mówi o tym jakie symptomy możemy
zobaczyć na twarzy, zanim dowiemy się o chorobie. Autorka bierze też pod uwagę
jeszcze jeden aspekt. Co dzieje się ważnego w naszym życiu, że organizm nam o
tym mówi, jacy jesteśmy, czego się boimy i co ciało chce nam w ten sposób
pokazać, jak i również w jaki sposób to zmienić. Na przykład ludzie mający
problem z żołądkiem, często nie mogą przetrawić swoich problemów, mogą ciągle
coś rozpamiętywać. Dlaczego akurat w żołądku, bo ponoć żołądek oprócz trawienia
pokarmów, trawi również problemy. Podane są również naturalne sposoby na
pozbycie się tego typu problemów, oraz na jakie pytanie trzeba sobie
odpowiedzieć i jakie afirmacje sobie powtarzać, żeby wyzdrowieć. Jakkolwiek
dziwnie to nie brzmi chyba coś w tym jest. Wiele książek powstało o tym, że
trzeba żyć w zgodzie ze sobą, że ważne jest pozytywne nastawienie, że zapachy
nas uzdrawiają, że psychika pomaga w leczeniu chorób itp. Sami oceńcie jak to
jest, może podzielicie się swoją refleksją w komentarzu?
Teraz trochę z innej beczki. Spotkałam się z Ciocią Basią. Jej szwagierka
zaczęła współpracować z jakąś nową firmą kosmetyczną, która oferuje szeroką
gamę kosmetyków. Ciocia kupiła sobie zestaw do pielęgnacji dłoni w skład
którego wchodzą peeling enzymatyczny, peeling z soli morskiej i krem. Co do
składu dwóch ostatnich kosmetyków, to niestety nie znam cyrylicy, dlatego przeanalizowałam
tylko skład tego pierwszego z nich. Ma konsystencję żelu, należy go wsmarować w
dłonie i masować przez dwie minuty. Dystrybutorzy firmy określają go jako
peeling enzymatyczny, ja jednak się z tym nie zgadzam. W składzie nie ma
żadnych enzymów, za to zawiera różnego rodzaju kwasy, robi się go na sucho (a
nie jak przy enzymatycznym z odrobiną wody, by enzymy zaczęły działać i rozpuszczać
naskórek)co ciekawe nawet nie zachowywał się jak enzymatyczny, bo skóra
natychmiast zaczęła się rolować. Zastanowiło mnie dlaczego tak się dzieje. Przy
peelingach kwasowych, też nigdy nie widziałam (choć nie zaprzeczę, pewnie
niewiele jeszcze widziałam), aby złuszczony naskórek tak się zachowywał. Jeden
składnik mnie zastanowił, a mianowicie woda. Jednak nie była to zwykła woda
tylko dejonizowana (deionized water).
Moim zdaniem, to właśnie przyczyna takiego zachowania. Może jony wody są tak
poustawiane, że przyciąga martwy naskórek i dlatego uzyskujemy taki efekt.
Muszę wszystko skonsultować z kimś bardziej światłym w tej dziedzinie ode mnie J
Po weekendzie dam znać J
Tymczasem życzę wszystkim odpoczynku i przesyłam dużo ciepła, bo na dworze dalej
mróz!
W leczeniu niektórych chorób, to właśnie psychika ma największe znaczenie. Wiem to z autopsji. Wyleczyłam psychikę, choroba minęła.
OdpowiedzUsuńOstatnio oglądałam program, w którym była mowa o chorobie nowotworowej. Azjaci mają większy odsetek wyleczonych pacjentów, nie dlatego, że posługują się jakąś nową, cudowną technologią, ale dlatego, że traktują raka tak samo jak grypę. Kiedy dowiadują się o chorobie, nie załamują się, nie piszą testamentów, przyjmują to spokojnie. "Mam raka? okej, no to leczymy się". Nie jest to dla nich życiowa tragedia... :)
Usuń